„Mam dosyć, dosyć siebie, dosyć bycia ofiara, cierpiętnikiem, dosyć mojego rozwydrzonego wewnętrznego bachora. Mam taki wkurw, że mnie rozpierdala. Musiałam usiąść ze sobą, to nie mogło poczekać, ona się tak darła, znowu się darła, nienawidzę jej jak się tak drze, tyle uwagi, tyle procesów, a ta małpa jeszcze się drze, zamilcz wreszcie. Mam taki wkurw, że znowu to samo, znowu dopada mnie senność, beznadzieja, złość na wszystko. Znowu chciałam pójść spać i przespać wszystko. Już nie mam siły, tak bardzo jej mi brak, już nie mam siły do tych emocji..”
Czułam ogrom złości i wewnętrznej niezgody, nienawiści do siebie..
Musiałam wrócić do traumy odrzucenia. To było największe odrzucenie w moim życiu. Tak bardzo to poczułam, ja tam umarłam, czułam taka dziurę w sercu, byłam jak nieżywa, bez duszy, straciłam siebie, straciłam wszystko, jakiekolwiek zaufanie do ludzi, do siebie.. W medytacji bałam się nawet własnego anioła stróża.. Boże, Ty jeden wiesz co ja czułam!
Byłam jak w zamknięciu, sama ze sobą..
To była jedna z trudniejszych moich sesji, rana odrzucenia krwawi, tak mnie to boli… Ta nienawiść do siebie była tak naprawdę nienawiścią do mojej mamy, tak głęboko schowaną i ukrytą w moim wnętrzu. Tak trudno było mi ją przyjąć i poczuć, a jednocześnie rana odrzucenia tak bardzo chciała ze mnie eksplodować. Tak bardzo chciałam móc wykrzyczeć swój gniew i ból, tak bardzo chciałam to zrobić, bo wtedy nie mogłam, wtedy się bałam, wtedy doznałam odrzucenia, wtedy musiałam to zamrozić..
Ale teraz już mogę, już mogę to uwolnić i wypuścić te zamrożone emocje ze swojego ciała, w imię miłość do WD pozwalam sobie na to..
****
W trakcie terapii zrozumiałam jak relacja z matką przekładała się na mój stosunek do siebie, o tym co o sobie myślałam i jakie przekonanie o miłości miałam. Cały czas podczas terapii sprawiało mi trudność, żeby dawać miłość sobie czy wewnętrznemu dziecku. Nieświadomie żyłam w przekonaniu, że nie zasługuję na miłość, że nie jestem jej warta. Podświadomie bałam się miłość, bo nosiłam w sobie krzywdę jakiej doświadczyłam ze strony najważniejszej osoby w życiu czyli mamy. A przecież mama to miłość. Wiec żyjąc traumą odrzucenia i braku miłości od matki, nie umiałam przyjmować jakiejkolwiek innej miłości. Nie umiałam się na nią otworzyć. Towarzyszył mi lęk przed miłością i bliskością. Podświadomie bałam się kolejnego odrzucenia.
Zrozumiałam, że relacja dziecka z mamą, ta pierwsza relacja w życiu z matką rzutowała na kolejne relacje z innymi ludźmi czy z samą sobą.Teraz uzdrawiając ten program, uświadamiając sobie skąd to wszystko pragnę zaprosić miłość do swojego życia. Mam wiarę i nadzieję, że uzdrawiając tą część swojego wnętrza, ujrzę manifestację tego na zewnątrz siebie. Podobne przyciąga podobne.
****
Pytam dlaczego rodzice nie umieją słuchać swoich dzieci, dlaczego nie pozwalają im na emocje? Ile razy będąc dzieckiem słyszałeś komunikaty typu: „nie płacz, nie rycz, czego beczysz, nie złość się, przecież nic się nie stało, taki duży chłopczyk i płacze, złość piękności szkodzi, uspokój się, jesteś niegrzeczna, nie ma się czego bać”..
Ja słyszałam tego wiele, za wiele. Tak wiele, że aż przyjęłam to za prawdę. Uznałam, że nie mam prawa czuć smutku, złości, lęku czy się wstydzić. Uznałam, że nie jest ważne to co czuję i ze coś ze mną nie tak skoro to czuję, a wszyscy wkoło to neguj. Więc z czasem przestawałam czuć, ukrywałam emocje w sobie, kumulowałam je w ciele.
I co? I one tam siedziały i czekały na wypuszczenie, zauważenie. Tak, bo emocjom trzeba pozwolić wybrzmieć, zaakceptować. Nie ma złych emocji, każda jest potrzebna.
Więc na Boga nie piętnujcie, nie zastraszajcie i nie zawstydzajcie dzieci, które płaczą, złoszczą się, wstydzą czy boją! Pozwólcie im to czuć i bądźcie obok, wsłuchajcie się w siebie i w dziecko.
Zapytaj siebie co w tobie powoduje ten płacz czy złość dziecka? Bo gwarantuje, że jak nie zajmiesz się swoim wewnętrznym dzieckiem i swoimi emocjami to bardzo trudno będzie Ci znaleźć przestrzeń na emocje twoich dzieci, męża czy żony.
Wiem to z doświadczenia, doświadczyłam tego w dzieciństwie ze strony rodziców i doświadczyłam tego w swojej rodzinie ze swoimi dziećmi czy mężem. Najpierw Ty i Twoje wewnętrzne dziecko, a potem inni.
Ale już dosyć, już nie chcę, już nie chcę być targana wewnętrznym bólem, tymi zamrożonymi emocjami, traumami. Już nie chce zabraniać dzieciom płaczu czy złości. Już nie chce negować leku czy wstydu. Już nie chce takiego świata.